Riccardo Zoidl triumfuje w 62. Małopolskim Wyścigu Górskim

Zaczęli w Krakowie, skończyli na Przechybie – tak w największym skrócie można podsumować tegoroczną edycję Małopolskiego Wyścigu Górskiego. 164 zawodników z 18 krajów przez cztery dni pędzili po naszym regionie, walcząc o prestiżowe zwycięstwo. W zmaganiach triumfował Austriak Riccardo Zoidl z drużyny Team Felt Felbermayr.

 

Tegoroczne zwycięstwo smakuje tym bardziej, że zostało wywalczone w wyjątkowo trudnych warunkach. I nie chodzi tylko o to, że dyrektor sportowy i prezes Małopolskiego Związku Kolarskiego Marek Kosicki przygotował wymagające trasy. Swoje dołożyła też kapryśna wiosenna pogoda: wiele razy kolarze musieli stawiać czoła rzęsistym opadom deszczu, nieprzyjemnym podmuchom wiatru czy niskiej temperaturze.

Przyjrzyjmy się uważnie, jak przebiegała rywalizacja przez wszystkie cztery dni Wyścigu.

Prolog ostro pod górę

Od kilku lat Małopolski Wyścig Górski rozpoczyna się od krótkiej, liczącej niespełna półtora kilometra jazdy na czas. Całe wyzwanie prologu związane jest z profilem trasy, która wiedzie pod górę Aleją Wędrowników, gdzie nachylenie szosy miejscami sięga 14%. Tak wymagający odcinek zawodnicy pokonują indywidualnie - jeden po drugim - walcząc z własnymi słabościami.

Podobnie jak przed rokiem, tak i tym razem Węgier Morton Dina okazał się najlepszym zawodnikiem prologu inaugurującego Małopolski Wyścig Górski.

Kolarz grupy ATT Investments przed rokiem wygrał dwa z czterech etapów wyścigu po szosach Małopolski, triumfując na koniec w klasyfikacji generalnej. Dziś Węgier ponownie nie miał sobie równych, pokonując tym razem Michała Palutę (Satic-Wibatech) i Ivana Centrone (Global 6 United).

Sportowe emocje związane z tym, kto ostatecznie sięgnie po sukces w czwartkowy wieczór trwały do samego końca, bowiem Dina na trasę wyruszył jako przedostatni w stawce 164 zawodników. Na mecie zameldował się on po 2 minutach o 55 sekundach - aż 5 sekund więcej niż przed rokiem zajęło mu więc przejechanie trasy, a mimo to ponownie okazał się on najszybszy na mecie i sięgnął po zwycięstwo w prologu. Węgier został również pierwszym liderem klasyfikacji generalnej „Małopolski”.

W strugach deszczu

Wypoczęci po czwartkowym „przetarciu” kolarze zjechali się dziś do Koszyc, gzie wyznaczony był start pierwszego z trzech etapów ze startu wspólnego 62. Małopolskiego Wyścigu Górskiego. Trasa liczyła sobie 150 kilometrów prowadziła po pagórkowatym terenie - zawodnicy po drodze zmierzyć się musieli m.in. z podjazdami pod Stare Rybie i Kobielnik, a na koniec czekała jeszcze na nich wspinaczka pod myślenicką Górę Chełm, gdzie wyznaczono metę etapu.

Peleton od samego startu jechał bardzo aktywnie i co chwila podejmowane były kolejne próby ucieczek. Trudno było jednak o zawiązanie się stabilnej akcji, która na dłużej przejęłaby prowadzenie na trasie. Ambicji kolarzy nie zgasił nawet rzęsisty deszcz, który zaczął padać w okolicach 50 kilometra i właściwie nie przestawał aż do samego końca.

Przez pewien czas prowadząca grupka całkiem nieźle dawała sobie radę, jednak krótki dystans etapu sprawił, że peleton ani myślał odpuścić taką akcję na dłużej i stopniowo zaczął odrabiać stratę. Ucieczka skasowana została tuż przed szczytem Kobielnika, gdzie znajdowała się druga z premii górskich.

W miarę zbliżania się do Myślenic tempo rosło. Szansy na zdobycie przewagi szukał jeszcze m.in. Michael Boros (Elkov - Kasper), ale nie dał rady. Podobnie jak wielu innych zawodników tego dnia. Finałowa wspinaczka zrobiła swoje, mocno przetrzebiając szeregi peletonu, a o kolejności na mecie zadecydował ostatecznie finisz z 19-osobowej grupy. Węgierski kolarz Marton Dina z grupy ATT Investments, który wygrał wczorajszy prolog wyścigu, tym razem znów pokonał wszystkich rywali. Na ostatnich metrach 1. etapu wyprzedził Lukasa Kubisa (Elkov - Kasper) oraz Tomasza Budzińskiego (Mazowsze Serce Polski), umacniając się jednocześnie na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej „Małopolski”.

Drugi etap z rekordowo stromym podjazdem

Tradycyjnie już peleton Małopolskiego Wyścigu Górskiego ugoszczony został w Wieliczce i Nowym Targu, które wyznaczały w sobotnie popołudnie początek i koniec drugiego z etapów rywalizacji. Licząca 148 kilometrów trasa poprowadziła zawodników spod Solnego Miasta na południe. Zawodnicy w drodze na nowotarski rynek mijali m.in. Dobczyce, Raciechowice,  Limanową i Gronków Dolny. Łatwo nie było, bowiem mokra deszczu szosa wielokrotnie pięła się ku kolejnym wzniesieniom - kolarze podjeżdżali m.in. pod Stare Rybie, Siekierczynę, Przełęcz Młynne i Przełęcz Knurowską, gdzie wyznaczone były kolejne górskie premie.

Sytuacja na trasie była bardzo stabilna przez większość etapu, a konkretne zmiany przyniosła dopiero wspinaczka pod Młynne. I nic w tym dziwnego, bowiem miejscami nachylenie drogi sięgało tam 22%! Czołówka szybko się tam podzieliła, a peleton zaczął ją doganiać. Na bardzo stromym zjeździe zaatakować postanowił Felix Ritzinger, który najwidoczniej nie chciał czekać na dalszy rozwój wypadków. W pogoń za nim ruszył Gustav Frederik Dahl (Airtox - Carl Ras) i po chwili zawodnicy jechali już razem.

Na niespełna 40 kilometrów przed  metą z peletonu nastąpiła seria kontrataków, jednak nikt nie był w stanie już dogonić pędzącej z przodu lokomotywy. Ritzinger i Dahl dotarli do Nowego Targu na ponad dwie minuty przed rywalami i miedzy sobą rozegrali walkę o etapowe zwycięstwo.  Najszybszy z mocno spóźnionego peletonu był Mads Andersen, dopełniając miejsca na podium etapu.

Etap królewski i królowa Przechyba

Tradycyjnie już wielkim finałem Małopolskiego Wyścigu Górskiego był etap wiodący z malowniczo położonej Jabłonki na szczyt Przehyby. Górzysty profil etapu stanowi rokrocznie nie lada wyzwanie dla zawodników, a końcowa wspinaczka najczęściej rozstrzyga nie tylko o losach samego etapu, ale i całego wyścigu. Trzeba bowiem przyznać, że małopolskie podjazdy - choć nie tak długie jak słynne, alpejskie serpentyny - swoją krętością i stromizną również potrafią sprawić ogromne problemy zawodnikom.

Tym razem rywalizacja rozpoczęła się wcześniej. Peleton opuścił orawską ziemię tuż po godzinie 10 i zmierzając na wschód mijał na swojej drodze m.in. Czarny Dunajec, Szaflary, Knurów, Ochotnicę Dolną i Stary Sącz. Poza wspomnianą Przehybą, na kolarzy czekały wspinaczki pod Przełęcz Knurowską i Gaboń. Poprawiła się również pogoda i po dwóch dniach w końcu można było odpocząć od deszczu.

Na długim podjeździe pod Przehybę na próżno było szukać spektakularnych ataków. Tam odbywa się selekcja od tyłu, z grupy co chwila odpadają kolejni zawodnicy nie wytrzymujący trudów wspinaczki. W miarę pokonywania kolejnych kilometrów zdystansować rywali udało się jednak Riccardo Zoidlowi, który ostatecznie dotarł na metę jako pierwszy. 23 sekundy po nim finiszowali Dina i Rapp, a najlepszym Polakiem - zarówno na etapie, jak i w klasyfikacji końcowej Małopolskiego Wyścigu Górskiego - został Piotr Pękala (Santic-Wibatech), zajmując odpowiednio 5. i 4. miejsce.

Organizatorem Wyścigu był Małopolski Związek Kolarski.

Partnerem Głównym Małopolskiego Wyścigu Górskiego jest Województwo Małopolskie.

Projekt realizowany przy wsparciu finansowym Województwa Małopolskiego.

Partnerami medialnymi projektu byli: TVP o. Kraków, Radio Kraków oraz Gazeta Krakowska.