Wakacyjne spotkanie Grupy Dyskusyjnej „Senior+Książka”

Wakacyjne spotkanie Grupy Dyskusyjnej „Senior+Książka”

Członkowie Grupy Dyskusyjnej „Senior+Książka” działającej we współpracy z Gminną Biblioteką Publiczną w Łącku mieli za zadanie zaprezentować wiersz, który wywarł na nich szczególne wrażenie i jest dla nich bardzo bliski. Poniżej przedstawiamy te wiersze i zapraszamy do „poetyckiej degustacji”:


Adam Asnyk

„Ja Ciebie kocham”

Ja cie­bie ko­cham! Ach te sło­wa
Tak dziw­nie w moim ser­cu brzmią.
Mia­łaż­by wró­cić wio­sna nowa?
I zbu­dzić kwia­ty co w nim śpią?
Miał­bym w mi­ło­ści cud uwie­rzyć,
Jak Łazarz z gro­bu mego wstać?
Mło­dzień­czy, daw­ny kształt od­świe­żyć,
Z rąk two­ich nowe ży­cie brać?

Ja cie­bie ko­cham? Czyż być może?
Czyż mnie nie zwo­dzi złu­dzeń moc?
Ach nie! bo ja­sną wi­dzę zo­rzę
I pierz­cha­ją­cą wi­dzę noc!
I wszyst­ko we mnie inne, świe­że,
Zwąt­pie­nia w ser­cu stop­niał lód,
I zno­wu pra­gnę - ko­cham - wie­rzę -
Wie­rzę w mi­ło­ści wiecz­ny cud!

Ja cie­bie ko­cham! Świat się zmie­nia,
Za­kwi­ta szczę­ściem od tych słów,
I tak jak w pierw­szych dniach stwo­rze­nia
Przy­bie­ra ślub­ną sza­tę znów!
A du­sza skrzy­dła znów do­sta­je,
Już jej nie ści­ga ziem­ski żal -
I w eli­zej­skie leci gaje -
I to­nie po­śród świa­tła fal!

 

Ignacy Krasicki

„Czapla, ryby i rak”

Czapla stara, jak to bywa,

Trochę ślepa, trochę krzywa,

Gdy już ryb łowić nie mogła,

Na taki się koncept wzmogła

Rzekła rybom: «Wy nie wiecie,

A tu o was idzie przecie».

Więc wiedzieć chciały,

Czego się obawiać miały.

«Wczora

Z wieczora

Wysłuchałam, jak rybacy

Rozmawiali: wiele pracy

Łowić wędką lub więcierzem;

Spuśćmy staw, wszystkie zabierzem.

Nie będę mieć otuchy,

Skoro staw będzie suchy».

Ryby w płacz, a czapla na to:

«Boleję nad waszą stratą;

Lecz można złemu zaradzić

I gdzie indziej was osadzić.

Jest tu drugi staw blisko,

Tam obierzcie siedlisko.

Chociaż pierwszy wysuszą.

Z drugiego was nie ruszą».

«Więc nas przenieś» — rzekły ryby.

Wzdrygała się czapla niby;

Dała się na koniec użyć,

Zaczęła służyć.

Brała jedną po drugiej w pysk, niby nieść mając

I tak pomału zjadając;

Zachciało się na koniec, skosztować i raki.

Jeden z nich widząc, iż go czapla niesie w krzaki,

Postrzegł zdradę, o zemstę zaraz się pokusił.

Tak dobrze za kark ujął, iż czaplę udusił.

Padła nieżywa:

Tak zdrajcom bywa.


Adam Asnyk

„Daremne żale”

Daremne żale, próżny trud,

Bezsilne złorzeczenia!

Przeżytych kształtów żaden cud

Nie wróci do istnienia.

Świat wam nie odda, idąc wstecz,

Zniknionych mar szeregu:

Nie zdoła ogień ani miecz

Powstrzymać myśli w biegu.

Trzeba z Żywymi naprzód iść,

Po życie sięgać nowe:

A nie w uwiędłych laurów liść

Z uporem stroić głowę!

Wy nie cofniecie życia fal!

Nic skargi nie pomogą!

Bezsilne gniewy, próżny żal!

Świat pójdzie swoją drogą.


Ernest Bryll

„Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają”

Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają
I co chwila nam ziemia pęka pod stopami
A te okrawki
Kraju na którym stoimy
Z hukiem od siebie w ciemność odpływają

Bądźmy dla siebie bliscy kiedy się boimy
Gdy byle kamyk może poruszyć lawiny
Bądźmy dla siebie bliscy kiedy ciemne góry
Odpychają nas nagle swoim ciałem zimnym

Bądźmy dla siebie wierni kiedy rosną mury
Bo tyle w nas jest siebie ile ciepła tego
Które weźmiemy od kogoś drugiego
A drugi od nas weźmie i w sobie zatai

Bądźmy dla siebie bliscy bo nas rozdzielają

 

Adam Mickiewicz

 

„Śmierć Pułkownika”

 

W głuchej puszczy, przed chatką leśnika,

Rota strzelców stanęła zielona;

A u wrót stoi straż Pułkownika,

Tam w izdebce Pułkownik ich kona.

Z wiosek zbiegły się tłumy wieśniacze,

Wódz to był wielkiej mocy i sławy,

Kiedy po nim lud prosty tak płacze

I o zdrowie tak pyta ciekawy.

 

Kazał konia Pułkownik kulbaczyć,

Konia w każdej sławnego potrzebie;

Chce go jeszcze przed śmiercią obaczyć,

Kazał przywieść do izby - do siebie.

Kazał przynieść swój mundur strzelecki,

Swój kordelas i pas, i ładunki;

Stary żołnierz - on chce jak Czarniecki.

Umierając, swe żegnać rynsztunki.

 

A gdy konia już z izby wywiedli,

Potem do niej wszedł ksiądz z Panem Bogiem;

I żołnierze od żalu pobledli.

A lud modlił się klęcząc przed progiem.

Nawet starzy Kościuszki żołnierze,

Tyle krwi swej i cudzej wylali,

Łzy ni jednej - a teraz płakali

I mówili z księżami pacierze.

 

Z rannym świtem dzwoniono w kaplicy;

Już przed chatą nie było żołnierza,

Bo już Moskal był w tej okolicy.

Przyszedł lud widzieć zwłoki rycerza,

Na pastuszym tapczanie on leży -

W ręku krzyż, w głowach siodło i burka,

A u boku kordelas, dwururka.

 

Lecz ten wódz, choć w żołnierskiej odzieży,

Jakie piękne dziewicze ma lica?

Jaką pierś? - Ach, to była dziewica,

To Litwinka, dziewica-bohater,

Wódz Powstańców - Emilija Plater!

  

Adam Mickiewicz

„Przyjaciele”

Nie masz teraz prawdziwej przyjaźni na świecie;

Ostatni znam jej przykład w oszmiańskim powiecie.

Tam żył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek.

Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, - co moje, to twoje.

Mówiono o nich, że gdy znaleźli orzeszek,

Ziarnko dzielili na dwoje;

Słowem, tacy przyjaciele,

Jakich i wtenczas liczono niewiele.

Rzekłbyś; dwójduch w jednym ciele.

 

O tej swojej przyjaźni raz w cieniu dąbrowy

Kiedy gadali, łącząc swojo czułe mowy

Do kukań zozul i krakań gawronich,

Alić ryknęło raptem coś koło nich.

Leszek na dąb; nuż po pniu skakać jak dzięciołek.

Mieszek tej sztuki nie umie,

Tylko wyciąga z dołu ręce: "Kumie!"

Kum już wylazł na wierzchołek.

 

Ledwie Mieszkowi był czas zmrużyć oczy,

Zbladnąć, paść na twarz: a już niedźwiedź kroczy.

Trafia na ciało, maca: jak trup leży;

Wącha: a z tego zapachu,

Który mógł być skutkiem strachu.

Wnosi, że to nieboszczyk i że już nieświeży.

Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję,

Bo niedźwiedź Litwin miąs nieświeżych nie je.

 

Dopieroż Mieszek odżył... "Było z tobą krucho! -

Woła kum, - szczęście, Mieszku, że cię nie zadrapał!

Ale co on tak długo tam nad tobą sapał.

Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?"

"Powiedział mi - rzekł Mieszek - przysłowie niedźwiedzie:

Że prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie".

 

Stanisław Wąchała

 „Kocham Cię łącka ziemio”

Kocham Cię łącka ziemio rodzinna

kwieciem jabłoni zdobiona.

Tyś mi najbliższa sercu – nie inna

moja kolebko rodzona.

 

Kocham te pola, miedze i niwy

porannym słońcem skąpane,

gdy na was patrzę jestem szczęśliwy

tak drogie moje i znane.

 

Dunajec kocham i Czarną Wodę,

co zdobią Łącko swą falą.

Płynące szepcą jakby zaklęcia

lub prawią legendę starą.

 

Kocham i ciebie, pieśni ludowa,

któraś się w Łącku zrodziła.

W tobie ma gwara, ojczysta mowa

tyś zawsze piękna i miła.

 

Ty jednych cieszysz, a drugich wzruszasz,

gdy skrzypki twą nutkę zagrają,

a góry jakby na straży zda się

tego koncertu słuchają.

 

Słyszę fujarkę w Soblu jak płacze,

halniak jej w liściach wtóruje.

Kochane Łącko, gdy na cię patrzę

widząc cię, piórem maluję.

 

Marzena Setlak

„Ugorem”

Jeden koń

pozostał we wsi na pociechę.

Ten od wesel, chrzcin, pogrzebów, siana, bali.

Smutek, radość wozi z księdzem po kolędzie.

Bez ofiary. Za „Bóg zapłać”. Nie nawali.

 

Jeden tylko zegar ścienny

bam odmierza.

W bim podaje rozkład świąt i dni powszednich.

Gdy pogubisz w życiu chwile niepotrzebnie,

bam zawoła, bim dopowie. Pora wrócić.

 

Jedna krowa

jak zjawisko na pastwisku.

Wśród nielicznych kur ostatni kogut rządzi.

Budzi dole i niedole, w pola woła.

Choć ich mało, bo odłogiem większość stoi.

 

Tylko grajek

nut nie traci na Jeżowej.

Góralskiego ducha puszcza w swojskie tony.

Skrzypki skrzętnie grają żale i melodie

i pod myśli i pod nogę – jak kto woli.

 

Jedną wieś

pamiętam jeszcze z lat niedawnych,

pełną skrzypiec, krów, kogutów, trudu żniwa.

Bim-bam dzwonił dzwon na „Anioł Pański”.

Lecz tej wsi już tutaj w Łącku raczej nie ma.

 

Jerzy Trzajna

„Dar życia”

Gdy ma się dobrze, jego czynność

staje się normalnością w życiowej sprawie.

Pracuje równo, miarowo się kurczy,

rozszerza rytmicznie i niesie życie.

 

Jest wrażliwe na zmiany nastrojów,

nadmierny wysiłek, stany lękowe

i zagrożenia, a służy mu miłość,

stabilizacja zdrowy tryb życia.

 

Spłoszone przyspiesza, galopuje,

nawet łomoce i ma swoją granicę.

Krwawi z bólu i może pęknąć w przestrachu

lub z przemęczenia. Chore o ratunek woła.

 

Takie jest każde ludzkie serce

i jeżeli możesz dać je w potrzebie,

nie wahaj się, niech żyje cząstką

ciebie w innym człowieku.