"Zwyczaje i obrzędy górali łąckich – Święta Bożego Narodzenia" - Monika Kurzeja
Święta Bożego Narodzenia to jedne z najstarszych i najważniejszych świąt w Kościele Katolickim. Związane z nimi zwyczaje i obrzędy, a także rozmaite wierzenia i zachowania rytualne sięgają przedchrześcijańskich kultów, które z czasem wchłonął kościelny rok obrzędowy.
Uroczystości bożonarodzeniowe rozpoczynały się 24 grudnia, w Wigilię Bożego Narodzenia. Zgodnie ze znanym powiedzeniem, że „jaka Wigilia – taki cały rok” dzień ten traktowano jako magiczny próg wprowadzający w przyszłość. Panowało przekonanie, że aby zapewnić pomyślność i zgodę w rodzinie, każdy z jej członków powinien w Wigilię wstać wcześnie i w pogodnym nastroju zabrać się do pracy. Gospodynie od rana sprzątały dom i przygotowywały wieczerzę wigilijną. Zadaniem parobków było zrobić porządki w oborze, na podwórku oraz dostarczyć gałązek jodłowych do przystrojenia izb i pomieszczeń gospodarczych.
Tego dnia przystrajano także drzewko wigilijne, zwane podłaźniczką. Podłaźniczka to małe drzewko, prawie zawsze jedliczka, o wysokości 40-50 cm. Wieszano ją pod sufitem czubkiem ku dołowi. Dekorowano ją ozdobami symbolizującymi urodzaj – jabłkami, orzechami oraz łańcuchami ze słomy, lnu, papieru. Na gałązkach wieszano światy, czyli kuliste ozdoby sklejane z opłatków, mające przynosić domownikom szczęście, miłość i harmonię. Obok podłaźniczek z jedliny popularne były także podłaźniczki skonstruowane z pociętych słomek i opłatków, wzorzyście ponawlekane na nitki, lub z przetaka wyklejonego półkuliście kolorowym papierem, zdobionego w wycinanki i świat z kolorowych opłatków. Podłaźniczkę wieszano w izbie, w której odbywała się wieczerza wigilijna. Zgodnie z tradycją, sygnałem gromadzącym domowników przy wigilijnym stole było ukazanie się na niebie pierwszej gwiazdy. Stół wigilijny nakrywano białym, lnianym obrusem. Na środek wysypywano owies, na którym stawiano miskę z jedzeniem. W niektórych domach pod stołem wigilijnym umieszczano siekierę lub inne żelazne przedmioty, o które w czasie wieczerzy należało opierać stopy, aby być silnym jak żelazo i nie doznać okaleczeń przy pracy. Praktykowany był także zwyczaj wkładania pod wigilijny stół wiązki siana, na którym właściciele sadów umieszczali powrósła z żytniej słomy przeznaczone do obwiązywania drzewek w sadzie, co miało przynieść urodzaj. W kącie izby ustawiano snopek żyta lub owsa. Zwracano uwagę na to, by w trakcie posiłku nic nie wisiało w izbie na sznurach i hakach, gdyż mogło to spowodować, że gospodarstwo podupadnie lub ktoś się powiesi. Szczególne znaczenie przypisywano chlebowi wigilijnemu. Przed włożeniem go do pieca, gospodynie obmywały go wodą, którą potem skrapiano sady, by dobrze obrodziły. W odległej przeszłości w tym samym celu należało po wyrobieniu ciasta chlebowego obetrzeć ręce o pnie drzew owocowych. Posiłki spożywano z jednej miski. Na stół zawsze kładziono jedną, dodatkową łyżkę z myślą o zmarłych domownikach. Wieczerzę wigilijną rozpoczynano od wspólnej modlitwy i łamania się opłatkiem. W trakcie posiłku nie należało prowadzić zbędnych rozmów, ani wstawać od stołu. Potrawy wigilijne nie były jednolite w każdej wsi, jednak zawsze opierały się na produktach takich jak: chleb, kapusta, groch, fasola, krupy jęczmienne, żur, grzyby, ziemniaki, suszone śliwy, jabłka. Im więcej dań pojawiło się na wigilijnym stole, tym dostatniej zapowiadał się nadchodzący rok. Należało spróbować każdej potrawy i jeść do syta, by odegnać widmo głodu. Resztkami wigilijnych pokarmów dzielono się ze zwierzętami domowymi. Powszechny był również zwyczaj wkładania zwierzętom do pyska opłatka, włożonego pomiędzy kromki chleba. Po wieczerzy domownicy śpiewali kolędy i szli na pasterkę. Z nocą wigilijną związanych było wiele wierzeń i praktyk magicznych. Wierzono, że w tę noc zwierzęta mówią ludzkim głosem, a gdy słychać było dzwony wzywające na pasterkę, woda w rzekach i źródłach na krótką chwilę przemieniała się w wino. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu powszechny był nakaz wigilijnego mycia obrzędowego. Należało o północy udać się do rzeki, źródła lub studni i zaczerpnąć wody. Po powrocie do domu wrzucano do niej srebrną monetę, po czym każdy z domowników musiał w tej wodzie umyć twarz, by być twardym i zdrowym jak ten pieniądz.
Dzień Bożego Narodzenia – 25 grudnia, obchodzono uroczyście i w gronie rodzinnym. Należało tego dnia wystrzegać się jakichkolwiek prac. Zabronione było przyjmowanie gości. Gospodarz wykonywał w tym dniu, po sumie, wróżby urodzajów. Rozpalał ogień w piecu, po czym wyciągał na skraj żarzące się węgielki, oznaczając je kolejno nazwami roślin, które miały być uprawiane w nadchodzącym roku. Węgielki okrywające się jasnym, miałkim popiołem wróżyły obfite plony, natomiast te, które czerniały i przedwcześnie gasły – nieurodzaj. Nie wolno było gospodarzom w ciągu dnia spać ani kłaść się do łóżka, mówiono bowiem, że jak gospodarze lygają, to się zboże i len w polu zwala.
W odróżnieniu od poważnej i spokojnej atmosfery pierwszego dnia świąt, dzień św. Szczepana – 26 grudnia, upływał w radosnym nastroju. Odwiedzano się, składano świąteczne życzenia, przyjmowano zalotników. Okolicznościowym życzeniom towarzyszyło tradycyjne bicie owsem po izbie. Po wsi od rana chodzili podłaźnicy, którzy przekroczywszy próg domu rzucali garściami owsa, składali gospodarzom życzenia dostatku i pomyślności w polu, za co otrzymywali kawałek chleba. Wieczorem do domów, w którym były panny na wydaniu przychodzili podłaźniki – kawalerowie. Zalotnik składał życzenia, sypał owsem i wyciągał butelkę wódki przepijając do ojca dziewczyny. Jeśli był gościem mile widzianym, rozpoczynało się biesiadowanie, będące pierwszym krokiem do zawarcia umowy małżeńskiej. Zdarzały się też przypadki, że dziewczynie nielubianej, zadufanej w sobie, stawiano pod oknem szmacianego podłaźnika-dziada, co okrywało wstydem rodzinę takowej panny. Z dniem św. Szczepana łączy się również zwyczaj święcenia owsa w intencji dobrych plonów.
Począwszy od 26 grudnia po wsi zaczynali chodzić kolędnicy. Zgodnie z tradycją chodzenie po kolędzie było wyłącznie domeną mężczyzn. Charakterystyczne dla tych terenów grupy kolędnicze to: z szopką, z gwiazdą, z Herodem, z konikiem, z turoniem.
Obrzędowość związana z Nowym Rokiem – 1 stycznia, przedstawia się znacznie skromniej. Powszechne było obdarowywanie chrześniaków przez matki chrzestne specjalnym pieczywem obrzędowym. Były to kukiełki - długie, pszenne, plecione bułki. Rozmiar i jakość wręczanych bułek stanowiły swoisty wykładnik hojności i zamożności matki chrzestnej.
Święto Trzech Króli – 6 stycznia, zamyka cykl Świąt Bożego Narodzenia. Do tradycji związanych z tym dniem należało święcenie trzejkrólowej wody, mającej zastosowanie jako środek ochronny. Święcono także kredę, którą następnie kreślono ochronne, symboliczne znaki na drzwiach domów i pomieszczeń gospodarskich. Dzień ten rozpoczynał okres zwany godami, w którym służba aż do dnia św. Antoniego – 17 stycznia, miała czas wolny i udawała się do rodzinnych domów. Stąd wzięło początek znane do dziś porzekadło: Święty Antoni na służbę goni.
ŹRÓDŁA:
1. Baziak Stanisław, Zwyczaje i obrzędy ludowe w regionie łąckim, maszynopis.
2. Kowalska-Lewicka Anna (red.), Studia z kultury ludowej Beskidu Sądeckiego, [tu:] Kwaśniewicz Krystyna, Rok obrzędowy, Wrocław 1985.
3. Kwaśniewicz Krystyna, Zwyczaje doroczne polskich górali karpackich, Bielsko-Biała 1998.